Powrót do serwisu MOSiR:
MOSiR

Siatkówka - Sezon 2021/22



Najlepsi w 1. lidze

Liga - Punkty
Borecki
Przemysław Borecki
(Samatix Katowice)
113
Liga - Atak
Borecki
Przemysław Borecki
(Samatix Katowice)
77
Liga - Serwujacy
Marny
Mirosław Marny
(Kadra Bobrek Bytom)
18
Liga - Blokujacy
Jankowski
Michał Jankowski
(Pronetbud vol.3)
16
Liga - Bilans
Borecki
Przemysław Borecki
(Samatix Katowice)
77

Aktualności

No pain, no gain… czyli krótkie podsumowanie spotkań rozegranych 25.04.2013 r.

28-04-2013 20:40 | aniouu

logo

Pamiętacie jak Nasi Wielcy Siatkarze, pod wodzą Raula Lozano, prowadzili w 2006 roku w Japonii bój o miano Mistrza Świata? W długim i wykańczającym fizycznie turnieju, Polacy  eliminowali po kolei każdego z przeciwników, by na którymś z etapów napotkać na swojej drodze ekipę Sborny. Pojedynkom z Rosjanami zawsze towarzyszy specyficzna atmosfera. Są trudne, bo (z uwagi na historyczną przeszłość) niosą ze sobą ładunek specjalnych emocji – wyczuwalnych zarówno w szeregach kibiców, jak i wśród samych sportowców. Pamiętam to jak dziś! Mecz rozgrywany był we wtorek ok. godziny 6. Nie mogłam odmówić sobie przyjemności oglądania go „na żywo”, więc olałam tego dnia wykłady (ja! wzorowa studentka, której sumienie, nadgorliwość i wyolbrzymione poczucie odpowiedzialności nie pozwalało wagarować!;)) i zasiadłam przed telewizorem, by cieszyć oczy bojem naszych Orłów. Warto było! Przeżyłam i dramat, i wielką euforię! Po dwóch nieudanych setach Polacy – na czele z Piotrem Gruszką i Grzegorzem Szymańskim – wznieśli się na wyżyny swoich możliwości i, krótko mówiąc, zmiażdżyli Rosję, potwierdzając słuszność siatkarskiego powiedzenia, że „ten, kto nie wygrywa meczu 2:0, przegrywa go 2:3”. Po tym pojedynku Biało-Czerwoni doszli do finału spacerkiem. Tam czekali już na nich Brazylijczycy. Brak porażek na koncie we wszystkich pasjonatach siatkówki w Polsce zrodził uzasadnioną nadzieję, że również w tym starciu, „Nasi” dadzą z siebie wszystko i staną do walki z Canarinhos jak równy z równym. Stało się inaczej. Nasza drużyna gładko… przegrała 0:3. Mecz był krótki i nieciekawy. Polacy byli jakby sparaliżowani, onieśmieleni, przestraszeni. Moja diagnoza brzmi krótko: przegrała ich psychika. I właściwie do dnia dzisiejszego nie mamy patentu na grę z Wielką Brazylią…

 

Przywołuję tę sytuację nie bez powodu. Może trochę na wyrost, ale przypomina mi ona walkę SALOS TEAM o awans do rundy finałowej RALS. Mecz z Rosją jest tu analogią zeszłotygodniowego spotkania z KA SPRÓBUJ Z NAMI, z kolei ich postawa w czwartkowym meczu z drużyną 6 ŚCIĘĆ to – biorąc pod uwagę jego przebieg i efekt końcowy – nieudany występ z Brazylią. Nie umniejszam tutaj umiejętnościom i poziomowi sportowemu, jaki prezentują Chłopcy z 6 ŚCIĘĆ – nie bez przyczyny są oni Liderami naszej Ligi! Niemniej jednak, jak śpiewa mój ulubiony Piotr Rogucki, pierwszy mecz o Mistrzostwo tegorocznej RALS sprawił, że „niedosyt serdeczny odczuwam i głód”. Spodziewałam się więcej, znacznie więcej.

 

No ale od początku… Pierwsze minuty spotkania okazały się obiecujące. Świetna dyspozycja Arka Bartosiaka i Mariana Klyszcza pozwoliły ekipie SALOS wyjść na prowadzenie i wyczekiwać niemałej niespodzianki w postaci ogrania „Naszych Kanarków”. Kolejne minuty przypomniały nam jednak jak bardzo siatkówka jest nieprzewidywalna. Mniej więcej w połowie seta drużyna 6 ŚCIĘĆ wzięła się solidnie do roboty. A wszystko zaczęło się od silnej i celnej zagrywki Łukasza Kopczyńskiego, który  (wspomagany – rozgrzanymi już – Michałem Złotuchą i Krzysiem Lomanią) szybkością swoich serwisów skutecznie rozwiał pewność siebie przeciwników.

W drugiej odsłonie w TEAMie uaktywnił się Jacek Gajowski. Czterokrotnie popisał się trafnym odczytaniem intencji swoich rywali, stawiając przed nimi ścianę nie do przebicia. Dodatkowo, rozstrzelał się w ataku. Drużynie nie pomagał jednak fakt, że tego dnia pojawili się w rudzkiej hali zaledwie w szóstkę. Ich możliwości gry kombinacyjnej były zatem mocno ograniczone. Zasoby siły i wydolności fizycznej również. A to otworzyło siatkarzom 6 ŚCIĘĆ furtkę do zwycięstwa na oścież, co bez skrupułów wykorzystali, wychodząc tym samym bez zbędnego wysiłku na prowadzenie w naszej rywalizacji o Mistrzostwo Rudzkiej Amatorskiej Ligi Siatkówki w sezonie 2012/2013.

 

Po tym, nieco rozczarowującym, spotkaniu czekała nas rywalizacja o 3. miejsce. Nie ukrywam – moim faworytem w tym starciu była drużyna KA SPRÓBUJ Z NAMI. Dlatego świetna dyspozycja zawodników DOOM TEAM i – co za tym idzie – ich waleczna postawa, bardzo mnie zaskoczyły, wynagradzając w pewnym stopniu goryczkę, jaką przyniósł poprzedni mecz.

W secie nr 1 świetną formą popisywał się Marek Zając. Punktował w każdym elemencie, nie odnotowując przy tym ani jednej straty. Wspólnie z Adrianem Mieszkowskim czuwali  nad utrzymaniem wypracowanej na samym początku dwupunktowej przewagi. Dla KA… inaugurująca część spotkania przyniosła dwie niemiłe niespodzianki. W połowie partii parkiet opuścił Jan Dobrowolski. Jakby tego było mało – kilka minut później, podczas walki przy siatce, ucierpiał Wojtek Szpitol. Nie chcąc zawieść drużyny (która po kontuzji p. Dobrowolskiego grała w szóstkę), zacisnął zęby i bez chwili namysłu wrócił na boisko. Przy okazji pragnę odznaczyć tytułem „Zawodnika Fair Play” siatkarza SALOS TEAM – Marcina Kira, który użyczył kontuzjowanemu koledze opaskę ściągającą – to się chwali! :)

Po przerwie miała miejsce sytuacja, która wyjaśnia tytuł dzisiejszego sprawozdania. Słowa te są niesamowicie uniwersalne. Można je odnieść praktycznie do każdej sfery życia. A w przypadku sportowców pasują jak dobrze skrojony garnitur. Aby odnieść sukces i osiągnąć zamierzony cel, trzeba się wyrzec wielu przyjemności i solidnie napracować. Talent to jedno a determinacja, konsekwencja i samozaparcie – drugie. Wojtek Szpitol jest ucieleśnieniem tego credo, bo – pomimo bólu i ryzyka pogłębienia się kontuzji – grał jak natchniony! O ile w pierwszym secie zdarzało mu się nie kończyć ataków, o tyle w dwóch kolejnych wykazywał się siatkarskim sprytem – skoro nie leżało mu tego dnia zagranie typu „bij-zabij”, uruchomił niezawodny atak z cyklu „blok-aut”. Z pomocą Mateusza Króla, który zachwycał niesamowitym wyskokiem, ograli DOOM TEAM do 11. i zabawa zaczęła się na nowo.

Decydujący set okazał się najbardziej wyrównany i stał na wysokim poziomie. O korzystnym dla ekipy KA SPRÓBUJ Z NAMI rozstrzygnięciu zadecydowała lepsza postawa w polu serwisowym. Niemniej jednak, całe spotkanie oceniam na piątkę i liczę, że oba mecze rewanżowe będą porównywalnie interesujące, dzięki czemu najbliższa – być może ostatnia w tym sezonie kolejka – będzie kolejką prawdziwych uniesień! :) 

Komentarze

Ta wiadomość nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj komentarz

Aby dodawać komentarze trzeba być zarejestrowanym i zalogowanym w serwisie.

Logowanie i rejestracja

Nie masz konta? Zarejestruj się!

Pokaż:

Ostatnie wyniki

Siatkówka — Faza finałowa
Finały 3
O miejsce 3:
RISER Volley Team Jaworzno0:2Będzińskie Tygrysywięcej»
(09-06-2022 20:00)
O miejsce 1:
Jan Olbracht Super Spike0:2Pronetbud vol.3więcej»
(26-05-2022 20:00)
Finały 2
Pronetbud vol.31:2Jan Olbracht Super Spikewięcej»
(26-05-2022 19:00)
O miejsce 3:
Będzińskie Tygrysy2:0RISER Volley Team Jaworznowięcej»
(26-05-2022 19:00)
Finały 1
O miejsce 1:
Jan Olbracht Super Spike1:2Pronetbud vol.3więcej»
(19-05-2022 21:00)
O miejsce 3:
RISER Volley Team Jaworzno2:0Będzińskie Tygrysywięcej»
(19-05-2022 22:00)